Macedonia - wrażenia (bardzo) subiektywne zatoka kosci jezioro ochrydzkie 1024x637

Macedonia – wrażenia (bardzo) subiektywne

Macedonia – miejsce na urlop?

Warto pojechać dla przyrody, kontrastów, obrazków przeniesionych prosto z lat 80-tych i 90-tych. Na zwiedzanie, objazd, na chwilę – tak. Na dłuższy wypoczynek w jednym miejscu – nie dla mnie.

Macedonia to przyjaźni ludzie, raj dla miłośników pomidorów, serów, past z papryki i dobrego piwa.

Niestety tradycyjna kuchnia oparta jest na mięsie i mące, miejscami ciężka i mało urozmaicona. Szału nie ma. Owszem, są sałatki. Szopska, grecka, mieszana (poszatkowana kapusta, marchew, buraczki plus kilka oliwek, ćwiartek pomidora i kawałek ogórka) oraz macedońska (pomidory, pieczona papryka, natka i cebula). Ale wierzcie mi, że trudno przeżyć tydzień na samych surowych warzywach. Sałatki podaje się przeważnie nieprzyprawione. Na stołach znajdziecie butelki z octem z czerwonego wina (świetny) i olejem słonecznikowym. Oliwy macedońskiej nie ma, tu królują słoneczniki.

Tavce gravce przypomina naszą fasolkę po bretońsku (choć bez pomidorów, za to ze sproszkowaną papryką i dość dużą ilością mąki). Pljeskavica i kebabczety (kebapczety) z mielonego mięsa albo kawałki wieprzowiny czy kurczaka pieczone z warzywami (selsko meso) albo sosem śmietanowym i serem to dania, których warto spróbować, ale nie wiem, czy dacie radę zjadać takie ilości zwierzęcego białka każdego dnia. Porcje są gigantyczne.

Miłośników ryb słodkowodnych ucieszą pstrągi, węgorze i ochrydzki karp – ten jest ogromny, może mieć nawet 8-10 kg i nie ma charakterystycznego mulistego posmaku.

Ajwar (w wersji z samej papryki albo z papryki i bakłażana) oraz pindżur (najprościej mówiąc – ajwar z dodatkiem pomidorów) są znakomite. Do ryb podaje się ohridsko makalo – sos czosnkowy.

Kto lubi dania mączne będzie zadowolony.

Burki z ciasta filo (czasem z francuskiego) wypełnione serami, mięsem lub szpinakiem albo mekici (smażone donuty drożdżowe) podawane na ciepło z pitnym jogurtem – jak najbardziej polecam. Mekici to nazwa bułgarska. Nie dam głowy, że w Macedonii ten placek nazywa się dokładnie tak samo, ale bardzo podobnie. Na pewno nie sposób go przeoczyć.

Szukaliśmy przez chwilę odmiany i w jednej z restauracji w Bitoli zamówiliśmy makaron. Sos nie był zły, ale rozgotowane spaghetti nie do przejścia. Restauracja oczywiście włoska.

Wina, szczególnie białe, moim zdaniem bez rewelacji.

Próbowałam dwóch, niestety z charakterystycznym dla sauvignon blanc kwiatowym aromatem, którego bardzo nie lubię i więcej szans przemysłowi winiarskiemu nie dałam. Być może poddałam się zbyt wcześnie.

Na pewno w macedońskiej kuchni znajdziecie coś dla siebie, a ja zbiorę słowa krytyki za to, że nie powaliła mnie na kolana. Zbyt dużo w życiu spróbowałam, żeby napisać, że to najlepsza kuchnia na Bałkanach. Poza tym mieszkańcy nie wyglądają tu zdrowo. Nie wiem, jaki jest odsetek otyłości w Macedonii, ale z tego, co widziałam, raczej wyższy niż u nas. I ta otyłość w dużej mierze dotyczy dzieci. Warzyw i owoców jest tu zatrzęsienie, są bardzo tanie. Wydaje się jednak, że młodzi Macedończycy chętniej sięgają po słone i słodkie przekąski.

Jezioro Ohrid robi wrażenie. Jest czyste, przejrzyste i ciepłe (do treningów pływackich idealne), ale ubogie w plaże. Te są dość wąskie, kamieniste, żwirowate, a leżaki stoją jeden przy drugim, bo jak mają stać? Wszechobecne papierosy to macedońska zmora, tu pali się wszędzie i palą prawie wszyscy, nawet młode matki i ojcowie z dziećmi na kolanach.

Nie da się zjeść posiłku bez chmury dymu wokół. Naprawdę trudno to znieść. Tytoń jest tani, a palenie jest częścią tutejszej kultury. Szkoda.

Nie najlepiej ma się wodna infrastruktura. Rowery wodne pamiętają odległe czasy i w sumie ma to swój urok. Gdzieniegdzie można wypożyczyć SUPa, ale lepiej mieć swojego w dmuchanej wersji – wtedy jest co robić. Pojawiają się skutery wodne. Rozwijają naprawdę duże prędkości i robi się niebezpiecznie. Na windsurfing niestety zbyt słabo wieje.

macedonia

Nie nastawiajcie się na odkrycie samych najpiękniejszych na świecie i niepoznanych turystycznie miejsc, o których piszą w internecie.

Pocztówkowe widoczki są, ale dużo tu też zaniedbanych wiosek, opuszczonych ośrodków wczasowych pamiętających okres Jugosławii, samowolek budowlanych (wbrew zakazom Unesco) i zamkniętych domów, których właściciele wyjechali na emigrację zarobkową. Średnia pensja w Macedonii to 300 euro. Nasz kelner dostaje 200 euro. Przez 4 miesiące w roku nie ma pracy, bo nie działa hotel. Dawno nie widziałam tak ciężko pracującego człowieka, dlatego, jeśli będziecie tutaj, zostawcie cholerny napiwek. Większość gości tego nie robi, a 2 euro (120 denarów) to raczej nie jest kosmiczny wydatek, skoro mogą pozwolić sobie na wakacyjny wyjazd.

Macedońskie góry są wspaniałe. Mają ogromny potencjał, ale brak odpowiedniej bazy – zatem zdobywanie szczytów odbywa się na własne ryzyko. Lasów jest mnóstwo. W macedońskich domach pali się drewnem kupowanym od państwa. Wyobraźcie sobie, że Macedończycy nie zbierają grzybów, bo się na nich nie znają i boją się zatruć. Za to wykorzystują potęgę ziół, ziołowych naparów i leczniczych herbatek.

Ochryda (Ohrid)

to najbardziej znane turystyczne miasto w Macedonii. Jest pod ochroną Unesco, podobnie jak całe jezioro i Park Narodowy Galicica. Miasteczko urocze. Kawa albo obiad w knajpce z tarasem, który „wchodzi” do jeziora – koniecznie. Wybierzcie się też do mniej obleganej przez turystów starej części, gdzie za 160 denarów zjecie świeżą baklavę z lodami i wypijecie znakomitą kawę (to cena za dwie osoby). Tam też znajdziecie targ z owocami i warzywami.

Skopje, stolica Macedonii to dwa w jednym.

Stara Czarszija – część muzułmańska z targiem i małymi knajpkami oraz nowoczesna metropolia z równie nowoczesnymi pomnikami. Tak wielkimi, że nie potrafiłam ich objąć. Robią wrażenie, ale czy były potrzebne?

macedonia

Zajrzyjcie do Vevčani (Vevchani).

To prawosławna wioska, której mieszkańcy ogłosili niepodległość w 1991 roku i powołali Republikę Vevčani. Nikt tej autonomii nie uznał, ale mieszkańcy bardzo dbają o tradycję, zaprojektowali nawet własną walutę i flagę. My za 3 euro staliśmy się posiadaczami wewczańskiego paszportu.

Macedonia - wrażenia (bardzo) subiektywne vevchani

Kanion Matka

ze sztucznym jeziorem to jedna z przyrodniczych atrakcji, którymi może pochwalić się Macedonia. Warto na miejscu wypożyczyć kajak. Jedyna udostępniona do zwiedzania jaskinia – Vrelo to duże rozczarowanie, choć nominowano ją do jednego z 7 cudów świata jakiś czas temu.

macedonia

Piękny monastyr św. Nauma i Zatoka Kości

to punkty programu obowiązkowe do zobaczenia, ale to, co dzieje się wokół klasztoru (brudne plaże i głośne knajpy) to już nie mój klimat. Statek wycieczkowy mieści 130 osób na ogrodowych krzesłach i ma 4 koła ratunkowe zapięte na karabińczyki. To w temacie bezpieczeństwa. Usłyszeliśmy, że pod pokładem znajduje się niezbędny sprzęt ratowniczy. Może się znajduje, ale ile czasu zajęłoby poinformowanie załogi, że coś się dzieje i wyprawa po szalupę pod pokład?

Macedonia - wrażenia (bardzo) subiektywne zatoka kosci macedonia

Ceny w Macedonii

Wciąż atrakcyjne, ale z roku na rok coraz wyższe. Wspomniana pljeskavica to 240 denarów, sałatka 150, tavce gravce – 180, moussaka albo faszerowana papryka 250, ryby nawet 1000 denarów. Kawę wypijecie za 60 denarów, piwo za 80-120, różnie. Herbata nie jest tu popularna. Jak ją zamówicie, zapytają, czy dobrze się czujecie, bo traktowana jest jako lekarstwo.

Do filiżanki kawy podaje się w Macedonii szklankę wody.

To wspaniały zwyczaj. Pamiętajcie jednak, że to kranówka i choć jest pitna w większości miejsc, to przy szczególnie wrażliwym układzie pokarmowym mogą być problemy. Butelka wody mineralnej kosztuje 30 denarów. Kto lubi wody gazowane, będzie zadowolony.

Jedno euro to 61 denarów. Kurs jest stały w całym kraju, ale nie wymieniajcie od razu po przylocie na lotnisku, bo tam dziwnym trafem jest mniej korzystny. W większości turystycznych miejsc zapłacicie w euro.

Macedonia - wrażenia (bardzo) subiektywne ceny w macedonii

Czy chciałabym wrócić do Macedonii? Raczej nie. Po ochach i achach, które słyszałam przed wyjazdem, nastawiłam się na więcej, ale …Kto wie? Może kiedyś?

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email
Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecam także

Dołącz do nas
Zapisz się do newslettera i otrzymaj darmowy eBook
Zapisz się na newsletter