jedzenie to paliwo

Dieta, kalorie, wyrzeczenia, czy to może się udać…

Jedzenie to paliwo. Cukry, węglowodany i tłuszcze, które odżywiają nasze komórki. Jedzenie to przyjemność. Chrupiące, kwaśne, słodkie i aromatyczne kusi tak bardzo, że nie można się powstrzymać.

Próbowałam kiedyś stosować dietę…

Nie miałam problemów z nadwagą, ale kilka razy w życiu po prostu się zapomniałam. Przy mojej budowie 4 – 5 kilogramów więcej robiło różnicę.  Dlatego postanowiłam zastosować super dietę. To było bardzo wiele lat temu, kiedy nikt nie słyszał jeszcze o paleo, diecie skandynawskiej, bezglutenowej i innych modnych teraz sposobach odżywiania. Potrafiłam wytrzymać góra 3 dni, bo przytłaczały mnie te wszystkie wyrzeczenia i zakazy. Nie potrafię i nie nadaję się.

Nie chcę sobie niczego narzucać i nie zgadzam się, aby coś narzucano mnie. Restrykcyjne diety wymagają szczególnej uwagi, czasu, poświęcenia, planowania. Kiedy nie wytrwamy pojawia się poczucie winy. A powrót do dawnych zwyczajów żywieniowych często kończy się efektem jo-jo.

Dlatego uznałam, że dieta nie może być ograniczeniem, powinna być stylem życia.

To rozwiązanie sprawdza się w moim przypadku. Naprawdę dobrze wyglądam jak na 40 kilka lat. Szczególnie, że po 35 roku życia procesy kataboliczne przeważają nad anabolicznymi, co oznacza, że z wiekiem nasze komórki niszczą się, a nie  budują.

Moje zasady….

  1. Ćwiczę, to mój numer jeden. 4-5 razy w tygodniu po 30 – 45 minut, bo rzadko mam czas na dłuższe treningi, ale za to ćwiczę intensywnie. Skaczę, robię pompki i krokodylki, łączę trening aerobowy z siłowym, nie odpoczywam długo między ćwiczeniami.
  2. Znam swoje zapotrzebowanie energetyczne. Warto je znać i łatwo obliczyć.
  3. Pilnuję z grubsza ilości kalorii, które mogę pochłonąć. Czasem na pewno przyjmuje ich więcej, ale rozwiązaniem jest punkt 1.
  4. Jem śniadania, każdego dnia, 30-40 minut po przebudzeniu. Zbyt późne śniadania albo ich unikanie to jeden z podstawowych błędów żywieniowych.
  5. Śpię co najmniej 7 godzin. Brak snu jest jedną z przyczyn otyłości, bo wpływa na nasz układ hormonalny – podnosi poziom kortyzolu (hormonu stresu, którego nadmiar niszczy tkankę mięśniową) i greliny (hormonu zwiększającego apetyt).
  6. Jem dużo warzyw. Gotuję w domu. Jeśli jem na mieście, wybieram zupy albo sprawdzone hamburgery. Unikam dodatków, takich jak frytki, bo nie mają dla mnie żadnej wartości odżywczej i smakowej.
  7. Zwracam uwagę na to, co zjadam. 1800 kcal to pięć fajnych bogatych w wartości odżywcze i witaminy posiłków albo …..2 średnie latte, 2 pączki, 3 kawałki pizzy i pół tabliczki mlecznej czekolady.
  8. Rzadko jadam pieczywo. Dwa może trzy razy w tygodniu. I przeważnie jest to pełnoziarnisty chleb.
  9. Zjadam 5-6 posiłków dziennie. Podobno to już oldschoolowe podejście, bo ich ilość nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Na mnie to jednak działa. Źle się czuję, kiedy funduję sobie zbyt długie przerwy między posiłkami.
  10. Nigdy nie jem słodyczy, kiedy jestem głodna. Cukry proste powodują szybki skok cukru, dlatego przez chwilę czujemy się dobrze. Jednak, żeby zbić ten cukier, trzustka produkuje dużo insuliny, która gwałtownie obniża wysoki poziom cukru. Dlatego po ciastku czy słodkim batonie tak szybko wraca głód. Idealna przekąska to dla mnie serek wiejski z pomidorem, jogurt z migdałami i suszoną żurawiną albo wafle ryżowe z masłem orzechowym.
  11. Alkohol ograniczam do weekendów. Chciałabym napisać, że tylko do super specjalnych okazji albo, że nie piję go w ogóle, ale to nieprawda. Niestety. Lubię wino i piwo. Chociaż wiem, że alkohol spowalnia przemianę materii, a kalorie, których dostarcza najchętniej kumulują się w okolicach talii. Natomiast nie piję mocnych trunków i kolorowych drinków.
  12. Nie słodzę herbaty i kawy, nie piję kawy z mlekiem, używam bardzo mało soli. Lubię orzeszki ziemne, ale wybieram wariant bez soli czy karmelu. Nie uznaję chipsów. Nie sięgam po gotowe sosy, wolę wymieszać oliwę z sokiem z cytryny albo jogurt z przyprawami.

A tak poza tym, jem wszystko (w rozsądnych ilościach) i próbuję, bo to część mojej pracy. Nie czuję, że coś mnie omija. Podczas urlopu mam prawdziwe wakacje i zjadam to, co podają w pobliskiej knajpie. Raz na dwa tygodnie robię sobie dzień oszustwa i jem bez opamiętania to, na co mam ochotę. I nie mam wyrzutów sumienia. Bo jedzenie to paliwo i przyjemność.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email
Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecam także

Dołącz do nas
Zapisz się do newslettera i otrzymaj darmowy eBook
Zapisz się na newsletter