północna portugalia

Północna Portugalia, Porto – co zobaczyć, co zjeść – cz. 2

Północna Portugalia, Porto – co zobaczyć, co zjeść, to druga część naszej relacji z ośmiodniowej wycieczki do Galicji i północnej Portugalii.

Opis pierwszych dni przeczytasz TUTAJ.

Galicja i Portugalia – część druga:

Dzień piąty. Powrót do Portugalii

Ponte de Lima

Braga – przystanek obowiązkowy

Dzień szósty. Bom Jesus do Monte, Guimarães i wieczór w Porto

Dzień siódmy. W Porto warto się zgubić

Dzień ósmy. Długi spacer po Vila Nova de Gaia i powrót do domu

Portwajn – dwa słowa o rodzajach porto

Całkowity koszt wycieczki po Galicji i północnej Portugalii

 

porto drogowskaz

Dzień piąty. Powrót do Portugalii

Plan na kolejny dzień wycieczki po Galicji i północnej Portugalii to Ponte de Lima oraz Braga. Jednak po drodze postanowiliśmy podjechać jeszcze w dwa miejsca, które zachwyciły nas wcześniej – na plażę Lanzada i do Pontevedra. Liczyliśmy na wczesny obiad w restauracji na plaży, ale tego dnia była zamknięta (poza świętami i poza sezonem turystycznym bylibyśmy jednymi z nielicznych gości). Spacerowaliśmy, słuchając szumu oceanu, podziwialiśmy skały, do których przyczepione są małe małże. To jedno z najpiękniejszych wspomnień i obrazek, który będziemy przywoływać w pamięci, żeby się wyciszyć i zrelaksować.

 

playa lanzada

 

Obiad zjedliśmy w Pontevedra, w tawernie Kamelia (Praza da Estrela, tuż obok baru, w którym byliśmy dwa dni wcześniej). Za wielką tackę smażonych kalmarów, 12 przegrzebków i duszone żeberka z frytkami plus napoje zapłaciliśmy 50 euro (220 złotych). Nie przypuszczaliśmy, że w Pontevedra trafimy na najlepsze wieprzowe żeberka, jakie kiedykolwiek jedliśmy. Najedzeni wystartowaliśmy w kierunku granicy hiszpańsko-portugalskiej.

 

Autostrady w Hiszpanii i Portugalii

W Hiszpanii i Portugalii autostardy są płatne, bramki zatrzymają Was dość często. Wypożyczony w Portugalii samochód miał czytnik, więc opłaty drogowe zostały wliczone do ostatecznego rachunku. Łącznie przejechaliśmy ponad 1100 km, za korzystanie z autostrad zapłaciliśmy ok. 350 zł, paliwo kosztowało ok. 600 zł (diesel).

Ponte de Lima

Dojechaliśmy do pięknego miasta Ponte de Lima. Most, który kryje się w nazwie miasta, jest konstrukcją rzymską, a w dzisiejszej postaci pochodzi z XIV w.

 

Rzymianie wierzyli, że przejście przez rzekę Lima oznacza nieszczęście i utratę pamięci. Z przesądem zmierzył się dowódca legionu Decymus Junius Brutus, który przeprawił się na drugi brzeg i zawołał żołnierzy po imieniu, dowodząc, że z jego pamięcią wszystko jest w porządku. Potwierdzamy, także przechodźcie śmiało.

 

ponte de lima legioniści

 

Warto usiąść w jednej z kawiarni lub restauracji z widokiem na rzekę i spróbować młodego vinho verde, wszak Ponte de Lima znajduje się w regionie Minho, które słynie z produkcji zielonego wina.

 

 

Minho jest traktowane jako kolebka Portugalii, leży tu pierwsza stolica kraju Guimarães i Braga – ośrodek kultu religijnego i stolica prowincji – kolejny przystanek naszej wycieczki.

Braga – przystanek obowiązkowy

Hotel zarezerwowaliśmy tego dnia rano. Udało się znaleźć miejsce w samym sercu miasta, historycznym centrum Bragi. Nocleg ze śniadaniem dla 3 osób w naprawdę ładnym, stylowym Hotelu Dona Sofia kosztował 85 euro (380 zł). Mimo adnotacji na Booking o dostępności parkingu okazało się, że miejsc przy hotelu jest jak na lekarstwo. Skierowano nas do centrum handlowego (5 minut na piechotę z hotelu), tam mieliśmy miejsce za 10 euro za dobę. Od pana w okienku dostajecie kartę (depozyt 5 euro) i możecie wyjeżdżać i wjeżdżać na parking o dowolnej porze. Podczas jednodniowego pobytu raczej z tego nie skorzystacie, bo Bragę zwiedza się pieszo.

 

braga

 

O Bradze mówi się, że to najbardziej religijne miasto Portugalii, jest tu ponad 30 kościołów, najstarsza w Portugalii katedra (Sé de Braga) z XI w. i mnóstwo sklepów z dewocjonaliami.

 

 

Czy warto zajrzeć do Bragi? Koniecznie, choćby na jeden wieczór. To obowiązkowy punkt programu. Jest tu wiele miejsc, w których dosłownie zatrzymał się czas, a architektura i wnętrza przeniosą Was do przeszłości. Jednym z takich miejsc jest założona ponad 80 lat temu A Favorita przy Largo Carlos Amarante. Zjedliśmy tu przekąski (rissóis de carne – smażone pierogi z mięsem i bolinhos de bacalhau – krokiety ziemniaczane z dorszem) i oczywiście cudowne, ciepłe pastéis de nata – budyniowe babeczki z ciasta francuskiego). Tu za dwa kieliszki vinho verde zapłaciliśmy zaledwie 1,80 euro.

 

Pamiętajcie tylko, że w tygodniu Braga idzie spać wcześniej i wiele miejsc jest zamykanych przed 20, a my chcieliśmy poszwendać się nieco dłużej i co tu dużo mówić, zjeść więcej pastéis de nata. Nie wiemy, na czym ta magia polega, ale budyniowe babeczki w Bradze były najlepsze (smaczniejsze niż w Lizbonie i Porto). Dłużej otwarta była przepiękna kawiarnia Café A Brasileira przy Largo Barão de São Martinho, którą założono w 1907 roku. Mimo wielu zmian i remontów, kawiarnia zachowała swój fin de siècle’owy charakter. Cudownie, że trafiliśmy tam na kolejną porcję pastéis de nata, delikatny tort czekoladowy i lampkę wina. Nasza dieta w Bradze z pewnością do wzorcowych nie należała, ale smaki, wrażenia, przyjemność i wspomnienia, jakie tu stworzyliśmy, są wyjątkowe.

 

braga widok z hotelu

Dzień szósty. Bom Jesus do Monte, Guimarães i wieczór w Porto

Po dobrym śniadaniu w Hotelu Dona Sofia, ruszyliśmy samochodem w kierunku Bom Jesus do Monte. To usytuowany na obrzeżach Bragi zespół kościelny, jedno z najsłynniejszch miejsc pielgrzymkowych w Portugalii i najbardziej fotogeniczna atrakcja, z której roztacza się wspaniały widok na Bragę. Było pochmurno i delikatnie kropiło. Taka pogoda ma swój nieodparty urok i oznacza, że nie będzie tłumów zwiedzających. Na górze zaparkowaliśmy bez problemu na wyznaczonym parkingu. Koszt parkowania to zaledwie 1 euro. Pamiętajcie o wygodnym obuwiu, bo z pewnością zechcecie zejść i wejść po schodach Pięciu Zmysłów (Escadório dos Cinco Sentidos) oraz schodach Trzech Cnót (Escadório Das Três Virtudes).

 

Z Bragi pojechaliśmy do Guimarães – pierwszej stolicy Portugalii (miasto było ośrodkiem władzy tylko przez 4 lata, w 1143 roku stolicę przeniesiono do Coimbry – mamy ją w planach na kolejną wyprawę). Guimarães to niewielkie, urocze miasto z rozległą starówką.

 

 

Tu można by kręcić filmy, których akcja rozgrywa się w średniowieczu. Sercem miasta są dwa place Praça de Santiago i Largo da Oliveira.

 

guimaraes portugalia

 

Zatrzymaliśmy się na obiad i zamówiliśmy m.in. popularne danie (pochodzące z Porto) zwane francesinha. To portugalska odpowiedź na francuską kanapkę croque madame, przez niektórych zwana „zawałem na talerzu”. Francesinha to chleb tostowy, szynka, kiełbasa, stek, gruba warstwa żółtego sera, sadzone jajko i mnóstwo sosu pomidorowo-piwnego. Całości dopełniają frytki. Jedliśmy tę kanapkę kilka lat wcześniej w Porto i zapamiętaliśmy jako smaczniejszą, a na pewno lżejszą. Prawda jest taka, że zjedzona koło południa, zapewni sytość do wieczora. To danie charakterystyczne dla rejonu Porto, warto więc spróbować, najlepiej z kimś na spółkę.

 

 

Po 15 byliśmy na lotnisku w Porto, żeby oddać samochód i taksówką pojechaliśmy do miasta. Przejazd taksówką z lotniska trwa pół godziny (chyba że traficie na korek) i kosztuje ok. 30 euro. Hotel Eurostars Porto Douro to drugi hotel (oprócz tego w Apúlii) zarezerwowany przed wyjazdem. Obawialiśmy się o dostępność noclegu w Porto, całkiem słusznie zresztą, bo w tygodniu po Świętach Wielkanocnych było tam naprawdę sporo turystów, ale to takie miejsce, w którym raczej nie należy liczyć na to, że turystów nie będzie. Eurostars Porto Douro ma piękny widok na rzekę, elegancki wystrój, zapewnia ciszę i spokój.

 

 

Śniadania, jak na hotel tej klasy, pozostawiają wiele do życzenia (mieliśmy na świeżo w pamięci śniadania, jakie serwowano nam w niewielkich hotelach z mniejszą ilością gwiazdek) i zdecydowanie odradzamy Wam zamawianie posiłków wieczorem, jeśli dopadnie Was głód – zjedliśmy tu jedną z najbardziej rozczarowujących sałatek Cezar w życiu, ale to dopiero drugiego dnia, bo tego wieczoru, po długim spacerze brzegiem rzeki (po obu jej stronach), trafiliśmy do À Bolina przy Av. Gustavo Eiffel 202 i było bardzo smacznie.

 

ribeira dzielnica porto

 

Dzień siódmy. W Porto warto się zgubić

Mieliśmy przed sobą cały dzień chodzenia po Porto, bez planu dokąd zmierzamy. I dobrze! Bo w Porto warto się zgubić, a na pewno wejść w głąb miasta, na górę i oddalić się od pocztówkowego brzegu Douro, czyli dzielnicy Ribeira.

 

ribeira porto

 

Najpierw dotarliśmy do dworca kolejowego São Bento ze słynnymi azulejos na ścianach (płytek na ścianach dworca jest ponad 20 tysięcy, zajmują powierzchnię powyżej 550 m²), potem na Praça da Liberdade (byliśmy w czasie, kiedy miasto było rozkopane, a roboty drogowe, choć konieczne, odbierają nieco uroku), Praça de Lisboa, gdzie znajduje się kościół i wieża Kleryków (Igreja i Torre dos Clérigos), odpoczęliśmy chwilę w Jardim de Cordoaria, obejrzeliśmy potężne zabudowania Hospital de Santo António (w momencie budowy w XVIII w. była to największa tego typu budowla w Europie) i poszliśmy w dół w stronę rzeki, (zatrzymując się na kawę i lampkę vinho verde przy Rua das Virtudes) w kierunku Palacio da Bolsa (Pałac Giełdy) i Praça do Infante Dom Henrique (Dom Henryka Żeglarza), zakreślając koło aż do dzielnicy Ribeira.

 

azulejos dworzec porto

porto

 

Obiad zjedliśmy w lokalnej knajpce przy Rua da Fonte Taurina, wybierając „prato do dia”, czyli danie dnia – dostaliśmy pieczywo, krokiety z dorszem, zupę, drugie danie – do wyboru była ryba i flaczki z fasolą (tripas á moda do Porto). Koszt zestawu z kawą i lampką wina różni się w zależności od miejsca, ale średnio zapłacicie 11 euro za osobę. Po obiedzie postanowiliśmy wrócić do dzielnicy Vitória, w okolice Kościoła Kleryków, na Rua Das Carmelitas, żeby zajrzeć do słynnej księgarni Lello (Livraria Lello & Irmão), uznanej za jedną z najpiękniejszych w Europie.

 

Podobno wnętrza księgarni i kręcone schody były inspiracją dla J.K. Rowling – pierwowzorem Hogwartu, gdzie uczył się Harry Potter. Kolejka wskazywała, że poczekamy do wieczora, więc odpuściliśmy i poszliśmy w kierunku imponującej katedry Sé do Porto, obronnej budowli, w stylu romańskim z przełomu XII i XIII w. A potem znowu w kierunku rzeki, górną kładką mostu Ponte de Dom Luís I.

 

ponte luis góra

 

Ten dwukondygnacyjny stalowy most to znak rozpoznawczy miasta, zaprojektowany przez niemieckiego inżyniera Théophile’a Seyriga, współpracownika Gustave’a Eiffela i zbudowany w latach 1881-1886. Most łączy brzegi rzeki Duero, na jednym z nich leży Porto, a na drugim Vila Nova de Gaia. Sam most mierzy 172 metry (całość ma 385 metrów), jest wysoki na 44,6 m, a jego masa to 3045 ton.

 

ponte luis

 

A jak już znaleźliśmy się na drugim brzegu rzeki, wstąpiliśmy na kieliszek porto tam, gdzie to wino dojrzewa i jest butelkowane, czyli właśnie w Vila Nova de Gaia. Wzdłuż brzegu jest mnóstwo knajpek, wiele należy do producentów porto. Przy ładnej pogodzie oczywiście nie jest łatwo o miejsce, ale warto poczekać, żeby usiąść z widokiem na dzielnicę Ribeira po drugiej stronie, zamówić przekąski i skosztować jednego z rodzajów słodkiego słynnego wina. Niektórzy producenci porto (m.in. Cálem, Sandeman, Burmester) otwierają dla zwiedzających swoje piwnice. Zwiedzanie połączone jest z degustacją trunków.

 

ponte luis porto

 

Wróciliśmy do Porto, tym razem dolną kładką mostu Ponte Luís I, żeby zjeść budyniowe babeczki w Nata Sweet Nata przy Cais da Ribeira. Tego dnia przeszliśmy blisko 14 km, większość pod górkę.

 

 

Trasy po Porto są wymagające. Taki spacer jest niczym dobry trening. Oczywiście jak w każdym mieście, które żyje głównie z turystyki, możecie skorzystać z usług transportowych niezliczonych busików i innych konstrukcji jezdnych oraz wiedzy pokładowego przewodnika.

 

Dzień ósmy. Długi spacer po Vila Nova de Gaia i powrót do domu

Lot powrotny mieliśmy zaplanowany na popołudnie. Postanowiliśmy przejść się w głąb Vila Nova de Gaia. Zazwyczaj turyści poznają tylko ten mały fragment tuż przy brzegu rzeki, gdzie mieszczą się siedziby producentów porto, bary i restauracje, gdzie cumują barcos rabelos – statki z płaskim dnem, którymi kiedyś spławiano wino w dół rzeki Duero.

 

barcos rabelos vila nova de gaia

 

Vila Nova de Gaia to miasto założone w 1253 r. na przeciwko dzielnicy Ribeira z inicjatywy króla Alfonsa III, który nie mógł porozumieć się z biskupem Porto w sprawie pobierania ceł przewozowych. Założył więc konkurencyjny port.

 

ponte luis porto

 

Jeśli znajdziecie czas, warto pójść w głąb Vila Nova de Gaia, pospacerować wąskimi uliczkami, obejrzeć murale i winnice „od tyłu”, spojrzeć na panoramę Porto z dalszej perspektywy.

 

 

A wracając, możecie zajrzeć do The Fantastic World of Portuguese Can przy Av. de Diogo Leite i kupić puszkę sardynek z waszym rokiem urodzenia na wieczku (bez obaw, były wyprodukowane później).

 

Portwajn – dwa słowa o rodzajach porto

Wiosną do miasta przywożone jest młode wino z doliny Douro, tutaj jest rozlewane do dębowych beczek, w których dojrzewa. Część portwajnów dojrzewa w butelkach. I na tym polega podstawowy podział czerwonych win porto: ruby dojrzewa w butelkach, a tawny w beczkach. Porto tawny może mieć 10, 20, 30 lub 40 lat, co oznacza, że jest to wino mieszane z różnych roczników, a wiek to średnia lat. Oznaczenie colheita oznacza, że tawny pochodzi z jednego rocznika (wino rocznikowe). Z kolei określenie vintage wskazuje wina z najlepszych roczników, które po dwóch latach w beczkach są butelkowane, a late bottled vintage mówi, że portwajn dojrzewa w beczkach przez 4-6 lat, a potem jest butelkowany (to porto ma cechy obu typów porto, ale zaliczane jest do kategorii ruby).

Na etykietach ruby możemy spotkać oznaczenia: vintage port – produkowane w najlepszych latach, single quinta port – produkowane z pojedynczych parceli albo tylko ruby – produkowane na rynek masowy (to może być oznaczone jako reserve dla podkreślenia jakości).

Porto jest słodkim, wzmacnianym winem, najczęściej podawanym do deserów, z serami lub po posiłku. W barach w Porto i Vila Nova de Gaia popularne są drinki z czerwonym portwajnem, któremu oprócz syropu z granatów (grenadyna), soku z cytryn czy pomarańczy, towarzyszą inne alkohole: wódka, rum, whisky, burbon, armaniak, koniak, tequila, gin czy wermut. Białe porto jest mniej popularne niż czerwone, najczęściej podaje się je schłodzone jako aperitif albo w formie drinka z tonikiem, cytryną lub pomarańczą, miętą i lodem. Zawartość alkoholu w porto wynosi ok. 20%. Podczas procesu fermentacji winogron, kiedy stężenie alkoholu sięga ok. 7%, dodawany jest spirytus winny – bezwonne i pozbawione smaku brandy, wytworzone z tych samych odmian winogron, co wino bazowe, jednak o mocy 77% alkoholu (aguardente).

 

Całkowity koszt wycieczki po Galicji i północnej Portugalii

Czy chcielibyśmy odbyć taką podróż jeszcze raz? Zdecydowanie tak. Do wielu miejsc chcielibyśmy zajrzeć jeszcze raz i pobyć w nich dłużej, odwiedzić inne, do których nie trafiliśmy, choć były naprawdę blisko opisanych tu destynacji. Na pewno pomysł z lotem do Porto, wynajęciem samochodu i wycieczką w stronę Galicji jest wart powtórzenia.

Całkowity koszt ośmiodniowej wycieczki dla 3 osób (bilety lotnicze, transport, noclegi, jedzenie i napoje bez ograniczeń) wyniósł ok. 14 000 złotych, czyli około 4700 złotych na osobę (kwiecień 2023). Przy rezerwacji innych hoteli czy hosteli i rezerwacji ich z wyprzedzeniem, wybraniu opcji „street food”, wyborze innego auta, koszt można znacząco obniżyć.

 

ponte do infante

 

Podczas naszej wycieczki korzystaliśmy z tradycyjnych (książkowych) przewodników:

„Porto i okolice”, K. Gierak, S. Adamczak, K. Firlej-Adamczak, Wyd. Pascal, 2017

„Hiszpania”, A. Drouve, Wyd. Euro Pilot Sp. z o.o., 2017

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email
Print Friendly, PDF & Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecam także

Dołącz do nas
Zapisz się do newslettera i otrzymaj darmowy eBook
Zapisz się na newsletter